Tym razem na spotkaniu mieliśmy gości z Opola. Pomimo tak fatalnej pogody i braku oficjalnych informacji (do końca nie wiedzieliśmy czy to w ogóle wyjdzie). Na szczęście spotkanie się odbyło, udało się kilka osób zarazić czarnym prochem (taka strasznie groźna i zaraźliwa choroba). Okazało się że deszcze nie zagroził aż tak strasznie prochowi, ludziom i broni – wszystko działało sprawnie i zgodnie z oczekiwaniami.
Kolega ze skałką, pomimo początkowych problemów oddał kilka strzałów w oczekiwanym kierunku
Przestrzelanie nowego nabytku, naszego kolegi
każdy strzał był słyszany przez wszystkich obecnych. Przenoszenie takiej broni jest już nie ukrywajmy, troszkę kłopotliwe – piękne, długie, ciężkie.
Niby nie daleko, ale po deszczu strzelnica zamieniła się w tereny podmokłe, których nie mógłby się powstydzić żaden poligon wojskowy. Przynajmniej tarcz nie zmienialiśmy za często, a wyniki były sprawdzane dosyć prosto – wystrzeliło, czyli jest OK.
Tak, fosa skutecznie zniechęcała do rozpoczęcia wędrówki po błocie.
Papieros, mimo że został 2x trafiony przez śrut, trzymał się dzielnie – i jak tu rzucić palenie?
Nawet takie maleństwo jak Remington Pocket .31, sprawiał dużą radość, bo porównując uśmiech jaki się pojawiał na twarzy osób strzelających, nie spodziewali się takiego strzału z 'maleństwa’. Oczywiście nie była to dubeltówka
której efekty wpływu na strzelających widać na poniższym filmiku
W międzyczasie, przyszło kilka osób z ciekawości wraz z osobami strzelającymi na okolicznych torach z broni ostrej, ale po małym szkoleniu, zainteresowały się bardziej bronią czarnoprochową. Strzelanie z Rogers&Spencer naprawdę wnosi wiele radości i zadowolenia związanego ze strzelaniem.
Na zakończenie, całkiem ciekawe ujęcie – Rogers&Spencer.