Prezentuje własnoręcznie wykonana „kaszownice” w pełni powtarzalną.
- Materiał: strzykawka 100 ml z apteki za 3 złote
- Czas wykonania: 2 godziny zabaw
Widok od góry:
Widok z tyłu:
Wylot strzykawki nacięty do połowy średnicy, dorobiona z podobnego plastiku „zastawka” wchodząca w nacięcie. Oś obrotu śrubka M3. Druga śrubka M3 robi za ogranicznik otwarcia.
Zamknięte:
Otwarte:
Obcięty tłok, zastępuje dekiel. Zapylony kaszą siedzi twardo – kaszka generuje duże tarcie, więc nie ma z tym problemów. Wylot strzykawki przycięty na pojemność łuski 9×19 Parabellum, bo tyle właśnie kaszy sypię.
Na ostatnim zdjęciu kilka łusek napełnionych tym wynalazkiem.
To jest prototyp niedopracowany jeszcze. Nie jest to jeszcze idealnie szczelne, czasem się nie domknie, czasem się coś posypie. Należy jeszcze zatyczkę na wylot na czas transportu dorobić.
Kto chce, niech ściąga pomysł, udoskonala po swojemu. Patent nie jest zastrzeżony. W planach miało być zamykanie automatyczne za pomocą naciągniętej gumy, ale niestety w testach się nie sprawdziło. Żeby było szczelnie, zastawka musi być ciasno dopasowana. Pył powoduje dodatkowe opory że zwykła gumka nie dawała rady. Zastosowanie natomiast mocnej gumy, lub sprężyny uniemożliwia zbyt giętki plastikowy materiał.
Zrobiłem to tak trochę dla zabawy, nie mając lepszego zastosowania dla wielkiej strzykawki, ale mam w planie kolejną wersje, poprawioną – tylko muszę się wybrać na kolejne zakupy do apteki…
Autor: Paweł Lipiński